Motto tygodnia


Motto tygodnia:
Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem,
może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.

— John Ronald Reuel Tolkien
Dzieci Hurina


poniedziałek, 20 lutego 2012

Ciekawość cz. II

- Wiecie kim Ja jestem? – nieskończoność rozdarła się.
- Cienie. Więzy. Tak – odpowiedzieli niespokojnie.
-  Przybyłam, by się w was zagłębić, kochane dziecię.
- Czy powinniśmy się lękać?
- Strach to zimna słodycz. Nie musisz się go obawiać. – Pustka rozejrzała się. – Byłam tu już kiedyś… Vor’koela jaśniały jak dziś. Gorzka woń, którą wtedy poczułam po raz pierwszy… Czy wiecie czym jest… była ta pieczara?
- Nie, Pieczęci. Pytaliśmy Głosów, ale nie znali odpowiedzi. Czemu nie słyszymy Innych? Niepokoi nas to.
- Cii, umiłowani. – Pogłaskała ich mackami czerni. – Macie teraz mnie. Nie opuszczę was już nigdy. – Zbliżyła się. – Ta grota… niegdyś była łodzią. Przemierzała światy. Nie rozumiała, że wkrótce przybędę. Tak… Widzę wciąż tę orgię beznadziei. Pocałunki nienawiści. Pchnięcia pogardy. Wiele dodano do mnie tamtej nocy.
- Dlaczego widzimy tylko milczenie?
- A czy trzeba wam czegoś więcej?
Noc tliła się.
- Jedni z was też wtedy byli ze mną… Pamiętam! - Nagość Tnei’Idu zaczęło pęcznieć i ropieć. Przeszyła ich rozkoszna boleść . – Pragnę zobaczyć waszą pierwszą twarz, dziecię. Ciekawość was tu przywiodła…
- Błagamy, Pieczęci… my… nie…
- …więc teraz poznacie prawdziwe piękno. Cii, ukochani. Moja potęga przerasta wszystko, co jesteście w stanie sobie wyobrazić. Rozgniatam nawet śmierć.
 Wtedy Tnei’Idu pękli. Ramiona mroku wyciągnęły ich. Śródżycie teraz było nimi. Larwa wiła się w mglistości. Utraciwszy zmysły symbionta, znów, pierwszy raz od setek cykli, spoglądali swoimi pierwotnymi oczami. Lekkie drgania świata. Palące skórę opary. Czuli smród fekaliów, które wyszły z uśmierconego nie-ciała.
 Tnei’Idu byli gotowi na Odejście. Życie Xanoi nie mogło zataczać kręgów, jeśli wypadło z Jaźni, lub zostało z niej wyrwane tak, jak uczyniła to Scith. A jednak… istnieli. Dłonie czule obejmujące śródżycie nabrały rzeczywistości.
- Jesteście moje, dziecię. A teraz stwórzcie mnie na nowo… posmakujcie!
 Szponiaste łapy stwora jeszcze delikatniej ująwszy śródżycie, przesuwały nimi wzdłuż pancerza, powoli kierując się ku wilgoci ud. Gwiazdy Mroku snuły wokół kochanków pajęczynę jasności. Ozór Pieczęci pełznął po gnijącym nie-ciele Tnei’Idu.
 Tysiąc wizji.
 Podcięte lustrem żyły. Matka całująca malutką męskość synka. Śmiejące się z żebraków dzieci. Ostatni oddech rodzącej kobiety. Zimne błoto w płucach. Wypadające zęby zgarbionej starości.
 Xanoi naprężyli swoje robacze śródżycie i zagłębili się w Scith.
 Olśnienie.
 Piękna ta nicość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz